"Szklane skrzydła motyla"
Katrine Engberg
Dania
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2020
Liczba stron: 340
***
Tym razem pod lupę idzie powieść autorstwa Katrine Engberg, pod tytułem „Szklane skrzydła motyla” (2020, wydawnictwo Zysk i S-ka). Odkąd pamiętam, lektury, których okładki przedstawiały wizerunek motyla, zawsze kojarzyły mi się bardzo pozytywnie. Sądzę, że przyczyną takiego myślenia jest fakt, iż jedna z moich wielu ulubionych książek posiada zarówno w tytule, jak i na oprawie graficznej tego kolorowego, pięknego owada, o którym wspominałam troszkę wyżej.
Dlatego czystą formalnością był wybór powyższego thrillera, nie dość, ze przyciągnął mnie okładką, to zatrzymał tytułem. Jeśli jesteście równie bardzo ciekawi wrażeń po przeczytaniu „Szklanych skrzydeł motyla” jak ja, zapraszam do dalszej części recenzji, gdzie postaram się zrobić dokładniejszą analizę książki.
Katrine Engberg – 45-letnia duńska autorka kryminałów. Oprócz pisania posiada również status szanowanej tancerki, reżyserki w teatrze, a także telewizji, ponadto niegdyś zajmowała się choreografią. Jej debiutancka powieść – „Stróż krokodyla” została wydana w 2016 roku, przyniosła ona bardzo szybko sukces w formie popularności i rozgłosu. Dzięki niej zaczęła się seria kryminałów osadzonych w starej Kopenhadze, atutem powieści są postacie, których nie da się nie polubić.
Pisarka jest znana z mrocznych klimatów na tle psychologicznym, oraz masy wątków fabularnych (tak zwana wielowątkowość). Książka „Szklane skrzydła motyla”, dość szybko uplasowała sobie miejsce na liście bestsellerów, była nominowana do wielu renomowanych literackich nagród w Danii. Prywatnie autorka mieszka w Osterbro w Kopenhadze z synem – Cassiusem, oraz mężem – Timmem.
Pewnego deszczowego poranka, wykonujący swoją pracę roznosiciel gazet znajduje w centrum Kopenhagi ciało martwej kobiety, które zostało wrzucone do fontanny. Ku zdziwieniu organów śledczych, nigdzie nie było żadnych śladów krwi, które jednak powinna się znaleźć, patrząc na to w jaki sposób została zabita przedstawicielka płci pięknej. Wszystkie poszlaki wskazują na to, że zabójca swojej ofierze upuścił krew.
Kilka dni później pojawiają się kolejni denaci, najpierw w fontannie znajdującej się przed Szpitalem Krajowym, a następnie w pobliskim stawie ulokowanym w centrum miasta. Wszyscy poszkodowani pracowali niegdyś w jednym miejscu – w ośrodku terapeutycznym dla dzieci „Motyl”, który zakończył swoją działalność kilka lat temu, na skutek samobójstwa jednej z pacjentek. Ponadto poszkodowani zostali pozbawienie życia w jeden i ten sam sposób – pozostawiono ich na wykrwawienie się, sprawca użył do tego rzadkiego rodzaju narzędzia jakim był skalpel nie z tej epoki.
Pierwsze co rzuca się w oczy w „Szklane skrzydła motyla” to ogromna ilość postaci, z jeszcze większą liczbą wątków. Kapitalnym jak dla mnie zabiegiem było przedstawienie początkowych rozdziałów, zaczynając co każdy epizod od nowej persony, na początku pojawia się pytanie w głowie „ile tych bohaterów jeszcze będzie?”, aby na końcu zrozumieć, że jest to jedynie zagrywka, która ma na celu nawiązanie do jednego z głównych wątków. W taki sposób autorka prezentuje to co ma do zaprezentowania, a jednocześnie nie zraża do swojej twórczości czytelnika. Brawo.
Powieść wciąga, że nie można się od niej oderwać. Czuć grozę, natomiast fabuła galopuje, nie można się nudzić, dodatkowo nie ujrzycie nudnych, długich opisów. Zdecydowanie jest to pasjonujący thriller z motywem zemsty. Zabójca prowadzi nierówną grę – podobnie jak tytułowe „Szklane skrzydła motyla” sprawia on wrażenie niewidocznego, a wręcz nieuchwytnego. Na mnie twórczość Pani Katrine Engberg zrobiła piorunujące wrażenie. Nie myliłam się, że motyl musi oznaczać „coś bardzo dobrego”. Powieść ląduje na liście moich ulubionych książek, naprawdę warto. Czytajcie.
Dlatego czystą formalnością był wybór powyższego thrillera, nie dość, ze przyciągnął mnie okładką, to zatrzymał tytułem. Jeśli jesteście równie bardzo ciekawi wrażeń po przeczytaniu „Szklanych skrzydeł motyla” jak ja, zapraszam do dalszej części recenzji, gdzie postaram się zrobić dokładniejszą analizę książki.
Katrine Engberg – 45-letnia duńska autorka kryminałów. Oprócz pisania posiada również status szanowanej tancerki, reżyserki w teatrze, a także telewizji, ponadto niegdyś zajmowała się choreografią. Jej debiutancka powieść – „Stróż krokodyla” została wydana w 2016 roku, przyniosła ona bardzo szybko sukces w formie popularności i rozgłosu. Dzięki niej zaczęła się seria kryminałów osadzonych w starej Kopenhadze, atutem powieści są postacie, których nie da się nie polubić.
Pisarka jest znana z mrocznych klimatów na tle psychologicznym, oraz masy wątków fabularnych (tak zwana wielowątkowość). Książka „Szklane skrzydła motyla”, dość szybko uplasowała sobie miejsce na liście bestsellerów, była nominowana do wielu renomowanych literackich nagród w Danii. Prywatnie autorka mieszka w Osterbro w Kopenhadze z synem – Cassiusem, oraz mężem – Timmem.
Pewnego deszczowego poranka, wykonujący swoją pracę roznosiciel gazet znajduje w centrum Kopenhagi ciało martwej kobiety, które zostało wrzucone do fontanny. Ku zdziwieniu organów śledczych, nigdzie nie było żadnych śladów krwi, które jednak powinna się znaleźć, patrząc na to w jaki sposób została zabita przedstawicielka płci pięknej. Wszystkie poszlaki wskazują na to, że zabójca swojej ofierze upuścił krew.
Kilka dni później pojawiają się kolejni denaci, najpierw w fontannie znajdującej się przed Szpitalem Krajowym, a następnie w pobliskim stawie ulokowanym w centrum miasta. Wszyscy poszkodowani pracowali niegdyś w jednym miejscu – w ośrodku terapeutycznym dla dzieci „Motyl”, który zakończył swoją działalność kilka lat temu, na skutek samobójstwa jednej z pacjentek. Ponadto poszkodowani zostali pozbawienie życia w jeden i ten sam sposób – pozostawiono ich na wykrwawienie się, sprawca użył do tego rzadkiego rodzaju narzędzia jakim był skalpel nie z tej epoki.
Pierwsze co rzuca się w oczy w „Szklane skrzydła motyla” to ogromna ilość postaci, z jeszcze większą liczbą wątków. Kapitalnym jak dla mnie zabiegiem było przedstawienie początkowych rozdziałów, zaczynając co każdy epizod od nowej persony, na początku pojawia się pytanie w głowie „ile tych bohaterów jeszcze będzie?”, aby na końcu zrozumieć, że jest to jedynie zagrywka, która ma na celu nawiązanie do jednego z głównych wątków. W taki sposób autorka prezentuje to co ma do zaprezentowania, a jednocześnie nie zraża do swojej twórczości czytelnika. Brawo.
Powieść wciąga, że nie można się od niej oderwać. Czuć grozę, natomiast fabuła galopuje, nie można się nudzić, dodatkowo nie ujrzycie nudnych, długich opisów. Zdecydowanie jest to pasjonujący thriller z motywem zemsty. Zabójca prowadzi nierówną grę – podobnie jak tytułowe „Szklane skrzydła motyla” sprawia on wrażenie niewidocznego, a wręcz nieuchwytnego. Na mnie twórczość Pani Katrine Engberg zrobiła piorunujące wrażenie. Nie myliłam się, że motyl musi oznaczać „coś bardzo dobrego”. Powieść ląduje na liście moich ulubionych książek, naprawdę warto. Czytajcie.
Brak komentarzy: