"Dziewczyna, którą znałaś"
Nicola Rayner
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2020 rok
Liczba stron: 368
Cóż za piękna oprawa graficzna mi się przytrafiła. W moim mniemaniu bardzo tajemnicza, co za tym idzie przyciąga, jak nie jedna wieloelementowa okładka. Na pozór nic na niej nie ma, jest minimalistyczna, widzimy tylko światło odbijające się w oknie, imię i nazwisko autorki, tytuł kontrastujący z kolorystyką wydobywającą się zza szyby. Ciekawym zabiegiem, który podziałał na mnie dodatkowo jako wabik jest porównanie książki do “Dziewczyny z pociągu”, która swego czasu zaintrygowała mnie. Nic więcej nie było mi potrzebne, żebym sięgnęła po “Dziewczynę, którą znałaś” Pani Nicoli Rayner. Jestem ciekawa jak jedna lektura ma się do drugiej, czy jest to przerobiona kopia, a może to tylko czcze słowa napisane tylko i wyłącznie dla przyciągnięcia uwagi. Jeśli jesteście również ciekawi – zapraszam do dalszej recenzji.
Nicola Rrayner – debiutująca pisarka walijskiego pochodzenia. “Dziewczyna, którą znałaś” (premiera w Polsce 2020 rok) zajęła drugie miejsce w konkursie poświęconym debiutom powieściowym na festiwalu w Cheltenham. W życiu prywatnym jest niezależną dziennikarką, specjalizuje się w tańcu I podróżach. Zamieszkuje w Londynie ze swoim mężem I psem.
Alice pracuje w kancelarii prawniczej, jej mąż George, był niegdyś politykiem, obecnie zarabia na życie w telewizji – jest prezenterem. Kobieta nigdy nie mogła się uwolnić od cienia kobiet z przeszłości swojego męża. Teraz, kiedy dowiaduje się, że jest w ciąży jej obsesja powiększa się. Spokoju szczególnie nie daje jej jedna z dawnych partnerek męża – piękna rudowłosa dziewczyna o imieniu Ruth, z którą mężczyzna spotykał się na pierwszym roku studiów, I która zaginęła, zanim skończyli szkolnictwo. Pewnego razu w pociągu Alice widzi do złudzenia podobną kobietę, zaczyna snuć teorie, że za jej zniknięciem stoi coś więcej, niż zechciał jej powiedzieć George. Ale czy na pewno chce wiedzieć, co robił jej mąż za jej plecami przez te wszystkie lata?
Początek lektury wygląda jak żywcem wyciągnięty z “Dziewczyny z pociągu”, wtedy też lektura przykuła moją uwagę, zaintrygowała mnie nie mniej jak wyżej wymieniona książka. Tak ta bańka zachwytów urosła, że aż w końcu musiała pęknąć I tak też się niestety stało. Po fali entuzjazmu zaczęła się nuda w lekturze, zero napięcia, zero nagłych zwrotów akcji, a przecież thriller bez tych elementów nie ma prawa bycia. Ot mamy jedną wielką tajemnicę podzieloną pomiędzy osobami, każdy z bohaterów opowiada swoją część (wielowątkowość). Z czasem standardowo wszystko układa się w całkiem logiczną całość. Klasyka.
W lekturze ciężko było mi znaleźć elementy, które by mnie powaliły, przyciągnęły na dłużej. “Dziewczyna, którą znałaś” jest bardzo schematyczna, do tego stopnia, że staje się przewidywalna i nudna, nie zapada w pamięci na długo, a więc w moim mniemaniu jest też mało wartościowa. Taka po prostu mało wymagająca, banalna odskocznia od życia codziennego.
Podsumowując: do “Dziewczyny z pociągu” nie ma nawet porównania, niebo a ziemia. Podarowany mi egzemplarz nawet nie stał obok ‘lektury z pociągu’, a to, że jeden epizod odgrywa się w tym samym środku lokomocji o niczym nie świadczy. Jestem rozczarowana, spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. Tekst szybko się ‘pochłania’, ale co z tego, skoro zaraz się go zapomni. Jak początek zapowiadał się obiecująco tak później stanowczo książka mnie zraziła do siebie. Szkoda czasu.
http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2020/03/olimpiada-czytelnicza-2020-podsumowanie.html
Nicola Rrayner – debiutująca pisarka walijskiego pochodzenia. “Dziewczyna, którą znałaś” (premiera w Polsce 2020 rok) zajęła drugie miejsce w konkursie poświęconym debiutom powieściowym na festiwalu w Cheltenham. W życiu prywatnym jest niezależną dziennikarką, specjalizuje się w tańcu I podróżach. Zamieszkuje w Londynie ze swoim mężem I psem.
Alice pracuje w kancelarii prawniczej, jej mąż George, był niegdyś politykiem, obecnie zarabia na życie w telewizji – jest prezenterem. Kobieta nigdy nie mogła się uwolnić od cienia kobiet z przeszłości swojego męża. Teraz, kiedy dowiaduje się, że jest w ciąży jej obsesja powiększa się. Spokoju szczególnie nie daje jej jedna z dawnych partnerek męża – piękna rudowłosa dziewczyna o imieniu Ruth, z którą mężczyzna spotykał się na pierwszym roku studiów, I która zaginęła, zanim skończyli szkolnictwo. Pewnego razu w pociągu Alice widzi do złudzenia podobną kobietę, zaczyna snuć teorie, że za jej zniknięciem stoi coś więcej, niż zechciał jej powiedzieć George. Ale czy na pewno chce wiedzieć, co robił jej mąż za jej plecami przez te wszystkie lata?
Początek lektury wygląda jak żywcem wyciągnięty z “Dziewczyny z pociągu”, wtedy też lektura przykuła moją uwagę, zaintrygowała mnie nie mniej jak wyżej wymieniona książka. Tak ta bańka zachwytów urosła, że aż w końcu musiała pęknąć I tak też się niestety stało. Po fali entuzjazmu zaczęła się nuda w lekturze, zero napięcia, zero nagłych zwrotów akcji, a przecież thriller bez tych elementów nie ma prawa bycia. Ot mamy jedną wielką tajemnicę podzieloną pomiędzy osobami, każdy z bohaterów opowiada swoją część (wielowątkowość). Z czasem standardowo wszystko układa się w całkiem logiczną całość. Klasyka.
W lekturze ciężko było mi znaleźć elementy, które by mnie powaliły, przyciągnęły na dłużej. “Dziewczyna, którą znałaś” jest bardzo schematyczna, do tego stopnia, że staje się przewidywalna i nudna, nie zapada w pamięci na długo, a więc w moim mniemaniu jest też mało wartościowa. Taka po prostu mało wymagająca, banalna odskocznia od życia codziennego.
Podsumowując: do “Dziewczyny z pociągu” nie ma nawet porównania, niebo a ziemia. Podarowany mi egzemplarz nawet nie stał obok ‘lektury z pociągu’, a to, że jeden epizod odgrywa się w tym samym środku lokomocji o niczym nie świadczy. Jestem rozczarowana, spodziewałam się czegoś zdecydowanie lepszego. Tekst szybko się ‘pochłania’, ale co z tego, skoro zaraz się go zapomni. Jak początek zapowiadał się obiecująco tak później stanowczo książka mnie zraziła do siebie. Szkoda czasu.
http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2020/03/olimpiada-czytelnicza-2020-podsumowanie.html
Brak komentarzy: